czwartek, 2 sierpnia 2012

We have a dead man in a blanket

Sporo się działo od ostatniej notki. W poniedziałek wreszcie nakłoniłam Kajene, żeby do mnie przyjechała, no i myślę, że nie żałowała. Właściwie to ona działa na mnie jak środek pobudzający. Straszne rzeczy się ze mną dzieją, kiedy jest w pobliżu. Bieganie po drodze z kocem i okrzyki typu: ' I'm fu*king Spider Woman!',zabawa w 'osikaną panią władzę' z moją siostrą i jazda na jej rowerku po boisku, śpiewanie żeglarskich przyśpiewek, noszenie 'dead mana' w kocu, no i śpiewy na pół wsi, to tylko kilka z naszych pomysłów na umilenie sobie czasu.
We wtorek prawie rozniosłam dom na kawałki, oglądając mecz Polska-Bułgaria. Wieczorem świętowaliśmy urodziny Piotrka i znowu wróciłam 'wczoraj dzisiaj' i znoowu się nie wyspałam, a oprócz tego przechodząc przez ogrodzenie rozcięłam skórę na udzie w kilku miejscach. DZIWNE, idę sobie po schodach, patrzę a u tu krew spływa do kostki.
Wczoraj byłyśmy z Sonią w Krakowie i błądziłyśmy po Kazimierzu. Znalazłyśmy całkiem fajne miejscówki, pooglądałyśmy jakieś galerie, siedziałyśmy nad Wisłą...Jeden z naszych najnormalniejszych wypadów. Zupełnie nic dziwnego nie zrobiłyśmy. Zostałam ochrzczona mianem Zombie, bo spałam na stojąco. Potem pod szkołę ( 'Malinka') i tym razem wróciłam wczoraj, nie dzisiaj. Nareszcie.
Blur- Song 2  Kajene! Łuhuuu! Ta piosenka wyzwala we mnie nadpobudliwość.
Dżem- Whisky 
Iron Maiden- Run to the Hills




                                                   
                                                Kajene, to dla Ciebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz