wtorek, 25 września 2012

Taizé, och Taizé

Przypomniałam sobie dzisiaj o Taizé. Chcę już tam wrócić ! To był najwspanialszy tydzień w moim życiu, pomimo tego stania w kolejkach po jedzenie (choć wtedy poznawałyśmy najwięcej ludzi), kąpaniu się w brudnych łazienkach (które same myłyśmy razem z dziewczynami ze Szwecji i Luise)i spaniu w namiotach ( hahaha DOJCZE i Silence please;chrapanie Niemca-bezcenne). W ogóle to wczoraj podczas kolacji przypomniałam sobie, jak zgubiłam kartkę na obiad i Nikey dał mi swoją. To było takie urocze. Koleś zna mnie 2 min i oddaje mi swój obiad. Właściwie to Murzynki byli najsympatyczniejsi, no oczywiście nie mogę zapomnieć o naszych wspaniałych Chińczykach i Hindusie. Nie mogę za bardzo pogodzić się z tym, że nigdy ich już nie zobaczę. I to 'Dżiiizzz' Josepha. No kurde, wzięło mnie strasznie na wspomnienia. Niech ten czas szybciej leci, chcę tam już być.
Zdj. z Pragi
I te świeże francuskie bułeczki...No i śpiewanie...
Taize-Nada te turbe
Taize- Exaudi orationem meam
Taize- Laudate dominum










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz