piątek, 27 stycznia 2012

Heey mambo! Mambo italiano...

No i już po balach, koniec wymówek, że nie było czasu się uczyć, bo była próba...That`s so shame. Generalnie wszystko wyszło, nawet moja baletowa solówka. Haa, nie sprałam się. Mam nadzieję, bo w sumie nie pamiętam.
W I dzień zostałam tylko chyba godzinę na dyskotece, potem poszłam sobie z Klaudią w ciekawsze miejsce, z ciekawszym towarzystwem. Jak można spaść z oparcia ławki na trzeźwo...-_- Trzeba być mną. Było...miło ; )W II dzień pojechałam do domu od razu po spektaklu. W sumie nie żałuję.Teraz siedzę przy kaloryferze, bo zimno jak cholera. Muszę jechać o 18 na perkusję...Nie wiem, czy przeżyję. NIENAWIDZĘ perkusji.
Jutro świętujemy urodziny Anitki. Nie jestem pewna, czy wrócę cała ;D
Igłą szyte odc.7 Uwielbiam ich.
Hasta la vista, baby.




<33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz